Dawno temu w odległej galaktyce ludzie ekscytowaliby się nowym filmem Gwiezdnych wojen. Przejdź do teraźniejszości – Rey, Finn i Poe wracają na ostatnią przygodę. Stawka nigdy nie była wyższa, a nasze oczekiwania nigdy nie były niższe.
Film się kończy, przypisuje rolę i nie mogę powstrzymać się od myślenia… proszę, niech to będzie RZECZYWISTY koniec.
The Rise of Skywalker jest nie tylko zakończeniem trylogii Disneya z kontynuacją Gwiezdnych wojen, ale epickim i przejmującym zakończeniem całej sagi, która objęła dziewięć filmów fabularnych i 42 lata. A przynajmniej Disney chce, żebyś w to wierzył. I bardzo się starają cię przekonać.
Jeszcze zanim grzmiąca muzyka Johna Williamsa dotrze do twoich uszu, a słynny złoty tekst pełza po ekranie, oglądasz dwa mini filmy dokumentalne, które mają przypominać widzom, jak ważne są kulturowo Gwiezdne Wojny. Mogę śmiało powiedzieć, że to dopiero drugi raz, kiedy poczułem poczucie winy przed filmem (pierwszy był podczas szczególnie katastrofalnej randki w kolejce po bilety, jeśli jesteś zainteresowany). Te otwierające szorty są dosłownie skleconymi fotomontażami ludzi i zwierząt przebranych za postacie z Gwiezdnych Wojen, które przypominają reklamy Vistaprint wykonane w programie Windows Movie Maker. Stażysta był w tym tygodniu bardzo zajęty.
Niestety, wszystkie te przypomnienia o tym, jak wspaniałe były Gwiezdne Wojny w przeszłości, sprawiają, że przeciętność The Rise of Skywalker jeszcze bardziej oczywiste. I używam tutaj słowa przeciętny, ponieważ nie nienawidziłem tego filmu. Ciężko jest nienawidzić czegoś, co sprawia, że czujesz się tak niewzruszony. I to jest największa wada filmu, mimo że zastosował przyjazną rodzinom, pełną żartów formułę Disneya, która okazała się tak skuteczna dla Marvel Cinematic Universe, The Rise of Skywalker to bezduszny bałagan filmowy. Porozmawiajmy o tym, dlaczego…
Po polaryzujących reakcjach na Ryana Johnsona Ostatni Jedi, JJ Abrams wraca na fotel reżysera i mocno wciska przycisk resetowania. W wyniku udawania, że poprzedni film nie istnieje (jeśli jakimś cudem zainwestowałeś w związek Finna i Rose, będziesz żałosny, że jej postać została zepchnięta na margines przez cały film) The Rise of Skywalker czuje się jak dwa filmy ściśnięte w jeden. Tempo na początku jest szybsze niż śmigacz śmigający przez lasy Endor, jeśli każde drzewo, które przelatuje, jest fragmentem ekspozycji, a każdy rozmazany krzak jest bitą postaci. Wszystko jest tak pospieszne, że nic nie daje żadnego efektu.
Na przykład (i drobne ostrzeżenie o spoilerze na końcu tego akapitu), kiedy po raz pierwszy dogonimy Rey, ma problemy z treningiem Jedi i oddaje miecz świetlny Luke'a z powrotem do zaskakująco realistycznego CGI Leii, twierdząc, że musi zdobyć broń. Potem dosłownie 5 minut później, po podjęciu decyzji o poszukiwaniu skarbów z Finnem i Poem, Leia oddaje jej miecz świetlny. Myślę, że po drodze będzie musiała na to zapracować.
Po jasnej stronie (rozumiej), nasi trzej główni bohaterowie, Rey, Finn i Poe, a także ich relacje, ewoluowały. Niestety, ich nowa dynamika rozwinęła się poza ekranem i publiczność musi nadrobić zaległości. Ale nie martw się, aby nam pomóc, scenarzyści napisali scenariusz kropka-kropka, wypełniony dialogami bez podtekstów i dżemem wypełnionym ekspozycją.
Fair play dla redaktora, który musiał przyspieszyć. Dosłownie podnieś tempo, ponieważ scenariusz ma zwyczaj przeskakiwania do przodu, aby uzyskać postacie od A do B i pomijania bitów pomiędzy.
Chociaż jestem wielkim fanem wydajności, te skoki wydają się wstrząsające… i leniwe… i denerwująco konieczne, bo bez nich ten film byłby jeszcze dłuuuuuuudziej.
Ale to nie znaczy, że nie ma się czym cieszyć w The Rise of Skywalker. Pełne ujawnienie, nie byłem fanem Ostatni Jedi, a kolejna odsłona pełna jest drobnych wykopów w swoim poprzedniku. Szczególnie podobało mi się ujęcie z przyczepy, w której Kylo Ren z powrotem zlutowuje swój kask. Niech przeszłość rzeczywiście umrze. Ale żeby być uczciwym, wykonał lepszą robotę niż ja z bransoletą Imogen. Te chwile niestety przerywają tę małą immersję, jaką udało mi się osiągnąć w filmie, w którym wszyscy bohaterowie czują przytłaczający impuls, by opisać to, co się przed nimi dzieje.
(Jeśli tak jak my, myślałeś, że dialog w Jego ciemne materiały było okropne, tylko poczekaj, aż zobaczysz The Rise of Skywalker).