W najlepszym razie liczby byłyby podkręcone. Ale kiedy kraj pogrąża się w niestabilności finansowej, a miliony rodzin stoją w obliczu podwyżek cen codziennych niezbędnych rzeczy, bogactwo i nadmiar Świąt Bożego Narodzenia wydaje się jeszcze bardziej jaskrawy niż kiedykolwiek.
Detaliści zareagowali na kryzys kosztów utrzymania, twierdząc, że: ciąć budżety w świątecznych kampaniach. John Lewis i Tesco wybrali reklamy o bardziej sentymentalnym przekazie i sugerują, że nie chodzi o „wydawanie pieniędzy”, ale o „być miłym".
Rzecznik Johna Lewisa opisał, w jaki sposób ponure perspektywy gospodarcze wpłynęły na produkcję na świąteczną kampanię firmy. Nowa reklama zatytułowana „Początkujący” opowiada o mężczyźnie w średnim wieku uczącym się jazdy na deskorolce.
Bez żadnego z CGI wcześniejszych świątecznych reklam Johna Lewisa, nowy film wydaje się być zdecydowanie okrojony. To był „bardzo przemyślany wybór” – wyjaśniła Claire Pointon, dyrektor ds. klientów w firmie John Lewis.
„Ten był dla nas ważny, jeśli chodzi o sposób, w jaki opowiadamy historię”.
Pomimo mniejszych budżetów i bardziej emocjonalnych przekazów w swoich świątecznych reklamach, brytyjskie firmy nadal wydają 9.5 miliarda funtów w okresie poprzedzającym święta Bożego Narodzenia w tym roku.
Miesiące te są znane jako „złota dzielnica”, ponieważ detaliści mają tendencję do zarabiania większości swoich rocznych zysków w tym okresie.
Oczekuje się jednak, że w te Święta Bożego Narodzenia społeczeństwo wyda 4.4 miliarda funtów mniej na rzeczy nieistotne. A marki reagują, przenosząc punkt ciężkości na wartość i ceny.
Choć mogą być słodkie, te kampanie są trudne do oddzielenia od wielomiliardowego przemysłu detalicznego, który promują.
Ostatecznie te reklamy pomagają gigantom z ulicy zarabiać oszałamiające sumy pieniędzy – a jedynym sposobem, aby to zrobić, jest zachęcanie opinii publicznej do wydawania ciężko zarobionych i obecnie ograniczonych dochodów na świąteczne jedzenie i prezenty.
Ponieważ kraj wchodzi w kolejny okres oszczędności, prawdziwe pytanie brzmi, czy potrzebujemy w tym roku reklam świątecznych. Powinniśmy przynajmniej zakwestionować, czy w ogóle możliwe jest prowadzenie delikatnego marketingu świątecznego. Od dawna kojarzony z nadmiernymi wydawaniem pieniędzy i nadmiernym folgowaniem sobie, sezon świąteczny stał się świętem kapitalistycznym bardziej niż cokolwiek innego.
Wykorzystywanie idei, że Święta Bożego Narodzenia mają „prawdziwe znaczenie” – wyobrażenia o oddaniu się w interesie innych i skupieniu się na dzieleniu się, a nie otrzymywaniu – stało się kamieniem węgielnym świątecznego marketingu.
Ale jeśli naszym największym celem w tym roku jest pielęgnowanie bliskich i odchodzenie od niepotrzebnych wydatków, z pewnością nie potrzebujemy efekciarskiej reklamy, aby nam to powiedzieć. Bez względu na to, jak szarpanie łez to jest.