Menu Menu

Opinia – czy naprawdę potrzebujemy świątecznych reklam w tym roku?

Świąteczne ulubione marki, takie jak John Lewis i Sainsbury's, stonują swoje świąteczne reklamy, ponieważ zbliżają się koszty utrzymania w kryzysie. Ale czy sezonowy marketing jest naprawdę potrzebny w tym roku? 

Od lat początek świątecznych reklam sygnalizuje początek Świąt Bożego Narodzenia.

Jak w przypadku większości sezonowych tradycji, premiera świątecznej reklamy wkradła się coraz wcześniej. Teraz można oczekiwać, że domy towarowe i supermarkety zrezygnują z ekstrawaganckich kampanii marketingowych już pod koniec października.

Dzięki rozbudowanym historiom i efektom specjalnym reklamy Johna Lewisa i innych znanych supermarketów przypominają filmy krótkometrażowe. Dla tych pierwszych Boże Narodzenie stało się ogromną częścią marki John Lewis, dzięki corocznym świątecznym kampaniom, w których pojawiają się towary i interaktywne doświadczenia w sklepie.

Wiadomo, że te reklamy również zawierają kosztowne metki. W kampanii z 2017 roku zatytułowanej „Moz the Monster” John Lewis spędził domniemane 7 milionów funtów na samej produkcji reklamy.

Według Market Business News najdroższą do tej pory reklamą bożonarodzeniową w Wielkiej Brytanii jest reklama Tesco „Lights On” z 2014 r., która kosztowała 22.2 mln funtów.

W najlepszym razie liczby byłyby podkręcone. Ale kiedy kraj pogrąża się w niestabilności finansowej, a miliony rodzin stoją w obliczu podwyżek cen codziennych niezbędnych rzeczy, bogactwo i nadmiar Świąt Bożego Narodzenia wydaje się jeszcze bardziej jaskrawy niż kiedykolwiek.

Detaliści zareagowali na kryzys kosztów utrzymania, twierdząc, że: ciąć budżety w świątecznych kampaniach. John Lewis i Tesco wybrali reklamy o bardziej sentymentalnym przekazie i sugerują, że nie chodzi o „wydawanie pieniędzy”, ale o „być miłym".

Rzecznik Johna Lewisa opisał, w jaki sposób ponure perspektywy gospodarcze wpłynęły na produkcję na świąteczną kampanię firmy. Nowa reklama zatytułowana „Początkujący” opowiada o mężczyźnie w średnim wieku uczącym się jazdy na deskorolce.

Bez żadnego z CGI wcześniejszych świątecznych reklam Johna Lewisa, nowy film wydaje się być zdecydowanie okrojony. To był „bardzo przemyślany wybór” – wyjaśniła Claire Pointon, dyrektor ds. klientów w firmie John Lewis.

„Ten był dla nas ważny, jeśli chodzi o sposób, w jaki opowiadamy historię”.

Pomimo mniejszych budżetów i bardziej emocjonalnych przekazów w swoich świątecznych reklamach, brytyjskie firmy nadal wydają 9.5 miliarda funtów w okresie poprzedzającym święta Bożego Narodzenia w tym roku.

Miesiące te są znane jako „złota dzielnica”, ponieważ detaliści mają tendencję do zarabiania większości swoich rocznych zysków w tym okresie.

Oczekuje się jednak, że w te Święta Bożego Narodzenia społeczeństwo wyda 4.4 miliarda funtów mniej na rzeczy nieistotne. A marki reagują, przenosząc punkt ciężkości na wartość i ceny.

Choć mogą być słodkie, te kampanie są trudne do oddzielenia od wielomiliardowego przemysłu detalicznego, który promują.

Ostatecznie te reklamy pomagają gigantom z ulicy zarabiać oszałamiające sumy pieniędzy – a jedynym sposobem, aby to zrobić, jest zachęcanie opinii publicznej do wydawania ciężko zarobionych i obecnie ograniczonych dochodów na świąteczne jedzenie i prezenty.

Ponieważ kraj wchodzi w kolejny okres oszczędności, prawdziwe pytanie brzmi, czy potrzebujemy w tym roku reklam świątecznych. Powinniśmy przynajmniej zakwestionować, czy w ogóle możliwe jest prowadzenie delikatnego marketingu świątecznego. Od dawna kojarzony z nadmiernymi wydawaniem pieniędzy i nadmiernym folgowaniem sobie, sezon świąteczny stał się świętem kapitalistycznym bardziej niż cokolwiek innego.

Wykorzystywanie idei, że Święta Bożego Narodzenia mają „prawdziwe znaczenie” – wyobrażenia o oddaniu się w interesie innych i skupieniu się na dzieleniu się, a nie otrzymywaniu – stało się kamieniem węgielnym świątecznego marketingu.

Ale jeśli naszym największym celem w tym roku jest pielęgnowanie bliskich i odchodzenie od niepotrzebnych wydatków, z pewnością nie potrzebujemy efekciarskiej reklamy, aby nam to powiedzieć. Bez względu na to, jak szarpanie łez to jest.

dostępność