W dobie zmęczenia mediami społecznościowymi aplikacja jest odświeżająco mało efektownym antidotum na nieustanne dążenie do perfekcji, przed którym nie możemy uciec na naszych mocno filtrowanych kanałach na Instagramie.
Kiedy ponad dekadę temu Instagram pojawił się na scenie, szczęśliwi strzelcy z nas zostali zwabieni obietnicą, którą pokazał.
Na początku była to bezpieczna przestrzeń do dzielenia się szczerymi chwilami z przyjaciółmi, wolna od presji skrupulatnego doglądania każdego posta, który teraz go definiuje.
Przewijając nasze kanały w 2010 roku, klikaliśmy dwukrotnie niefiltrowane selfie, pytaliśmy naszych kumpli, gdzie kupili ubrania, które pokazywali na swoich ciałach, które nie zostały przerobione w Photoshopie, i chichotaliśmy z arbitralnego wglądu w ich codzienne czynności, podpisane znacznie więcej hashtagi niż było to konieczne.
W 2022 roku niezależnie od liczby osób widziałem blokadę jako okazję aby wrócić do korzeni z niewymagającymi wysiłku „zdjęciami”, o których wszyscy wiemy, że są wciąż przemyślane do ostatniego wymachu, życie w Internecie jest raczej ponure.
Mówię to nie tylko dlatego, że obecnie prawie niemożliwe jest uniknięcie poczucia ciągłego przytłoczenia napływem wywołujących niepokój wiadomości, kontrowersyjnych opinii i nienawistnej retoryki, która szerzy się na wszystkich platformach, ale także dlatego, że jakoś powszechnie przyjmuje się, że te często toksyczne środowiska, które nieustannie promują nieustanne dążenie do doskonałości, jest normalne.
Nic dziwnego, że spowodowało to „zmęczenie mediów społecznościowych”, w wyniku którego ci, którzy są chorzy i zmęczeni zarówno listą wykroczeń, jakie mają za sobą te witryny, jak i nieosiągalnymi standardami wyznaczonymi przez mocno redagowane osoby wpływowe, wracają do prostszych czasów.
Kiedy internet był zabawnym i w dużej mierze nieszkodliwym miejscem do marnowania godzin zamiast obciążenia, które regularnie rozważamy rzucenie lub detoksykację (choć nigdy nie będzie to dzięki szalony poziom dopaminy, który uzyskujemy patrząc na nasze ekrany).
Na szczęście tutaj, aby zwalczyć uzależnienie od smartfonów i zapewnić prawdziwą autentyczność naszym wirtualnym interakcjom, jest Być prawdziwym. To odświeżająco mało efektowne antidotum na goniący za estetyką etos, od którego nie możemy uciec w ogromnej puli dostępnych aplikacji, które zachęcają nas do… cóż, być prawdziwym.
Zaprojektowany, aby swobodnie pokazywać życie ludzi takimi, jakimi są, BeReal usunął komponenty, którym poświęcona jest reszta kohorty mediów społecznościowych, w tym polubienia, filtry i obserwujący.
Użytkownicy mają alternatywnie zadanie publikowania frontu i odwrócony obraz dokładnie tego, co robią, bez względu na to, jak przyziemne, w całkowicie losowych, dwuminutowych odstępach każdego dnia.
Podkreśla to samozwańczą filozofię francuskiej firmy „niekontrolowany”, „bez bzdur”, „życie chwilą”.
Jeśli przegapisz powiadomienie, możesz opublikować je późno, ale ostrzegaj, że zostaniesz wyraźnie oznaczony jako spóźniony. Aha, a także zapobiega czaniu się, ponieważ nie możesz zobaczyć nikogo innego, dopóki nie ukończysz własnego.