Menu Menu

Mac Miller „Kręgi” – recenzja

Pośmiertne wydawnictwo niedoszłego 28-letniego rapera to niepewny, delikatny zespół bogatej opowieści, w której chodzi tyle o wewnętrzny spokój, co o zamęt.

Często myślę o historii Maca Millera.

Kończy się oczywiście tragedią i przedwczesnym przemijaniem, ale jest też doskonałym przykładem tego, jak prężna ewolucja i talent mogą na nowo odkryć artystę. W ciągu kilku krótkich lat młody, biały nastolatek z bractwa, który wydawał się mało prawdopodobny, aby odcisnął piętno na hip-hopie, stał się probierzem artystycznej doskonałości na zagraconej i hałaśliwej scenie.

I chociaż Mac był uzależnionym od kłopotów z większą liczbą demonów, niż kiedykolwiek na to zasługiwał, nie pozwalał sobie na stagnację, zawsze przechodząc od jednego dźwięku do drugiego. Circles jest świadectwem całej tej ciężkiej pracy, rozwoju, otwartości i determinacji. Mac zostawił nas twórczo w zupełnie innym miejscu niż ten, w którym zaczął.

Ten LP, wyprodukowany głównie przez Maca przed jego śmiercią i ukończony przez Jona Briona, jest prawdopodobnie jego najbardziej eklektycznym i zróżnicowanym brzmieniowo, po swoim poprzedniku Pływający zarówno tematycznie, jak i stylistycznie. Każdy utwór tutaj opiera się na pomysłach, które pojawiły się wcześniej, oferując projekt, który jest cudownie znajomy i olśniewająco ładny.

https://youtu.be/aIHF7u9Wwiw

Nie oznacza to jednak, że stąpa po tych samych wodach, nie zamierzona gra słów. Gdzie Pływający wydawał się przesiąknięty nastrojową ciszą i stłumiony echem pogłosu, Circles to bardziej bezpośrednie i bezpośrednie słuchanie. Od przejmującego singla „Good News” do gładkiego, jazzowego utworu „Hand Me Downs”, teksty Maca wydają się dziwnie zapowiadać jego wczesną śmierć, prawie tak, jakby wiedział, co go czeka. I, co dziwne, wydaje się, że jest z tym w porządku. Jak sam mówi, „po drugiej stronie czeka więcej”.

W wielu, wielu momentach każdy fan Mac Millera będzie bliski łez. Śpiewające wokale na „Everybody”, w połączeniu z prostą partyturą perkusyjną i fortepianową, są boleśnie smutne, słysząc w kontekście kontekstu. W innym miejscu „That's On Me” Mac bierze na siebie winę za wszystkie swoje osobiste błędy i porażki, nigdy nie oferując rozwiązań swoich problemów, ale akceptując je wszystkie.

Jest też cały szereg tonów, w tym elektro-funkowy hit „Blue Worlds” i musujący, skoczny „Complicated”. Osobowość Maca wciąż tu jest, gdy przechodzi przez złożoną, ciężką introspekcję i odnajduje w sobie spokój, rozwijając się w funkowych rytmach Pływanie lżejsze chwile. Czasami całkowicie odchodzi od hip-hopu, brzmi jak cudowne dziecko Beatlesów w utworach takich jak „Circles” i „Surf”, ale nigdy nie oddala się zbytnio od dźwięków, które sprawiają, że jest tak kochany.

https://youtu.be/_GC2wFTCAGY

Podczas słuchania tej płyty ciężko mi też zachować obiektywną perspektywę. Jako ktoś, kto jest głęboko przywiązany do swojego poprzedniego albumu, Circles zawsze będzie emocjonalnym przeżyciem. Jestem jednak w pełni usatysfakcjonowany tym, jak potoczył się projekt i pod wieloma względami jest to pełne miłości i uspokajające zamknięcie życia, które nigdy nie powinno być skrócone tak szybko i tak szybko.

Circles jest przypomnieniem, jak ulotne i jak kruche jest nasze życie. Praca Maca była paletą kolorów, żywiołowości i rozbrajającej otwartości i często musiałem sobie przypominać, że wokale, które słyszałem przez cały czas, pochodziły od kogoś, kogo już z nami nie było.

https://youtu.be/_-Ig0aeJ6jc

Biorąc pod uwagę okoliczności, ten album wydaje się być niemal nieziemski, jakby zjawa przemawiała skądinąd, uwięziona w dwunastu utworach. Oczywiście tak nie jest, ale jest w tym coś głęboko pocieszającego Circles. Czuje się jak spokój po burzy, uścisk po niepokoju, promień słońca, który pojawia się po długim, męczącym okresie szarości. Przepraszam, jeśli to wszystko brzmi jak dziwaczne bzdury, ale łatwo jest przytłoczyć emocjami, gdy mówimy o tej płycie.

Mam nadzieję, że to ostatni album, jaki słyszymy od zespołu Maca. Nie chciałbym, żeby jego nazwisko zmieniło się w XXXTentacion i Lil Peep, używane przez wytwórnie płytowe za bezwstydną złotówkę. Na razie wszystko wydaje się jasne i Circles powinien stać się ostatnim i potencjalnie najlepszym dziełem jednego z najzdolniejszych hip-hopowych talentów. To uśmiech kogoś, kogo już tu nie ma, a słuchanie go to prawdziwa radość.

Śpij spokojnie, Mac Miller.

4
na 5

„Kręgi” to smutne, introspektywne spojrzenie w duszę.

Mac Miller opuścił nas o wiele za wcześnie, ale jego ostatni projekt „Circles” jest wspaniałym pożegnaniem dla fanów i może dać niektórym zakończenie, którego potrzebowali od ponad roku.

dostępność