Teleskop Jamesa Webba NASA zajrzy głębiej w tajemniczą historię wszechświata niż kiedykolwiek wcześniej. Naukowcy chwalą nadchodzący projekt jako "ostateczny wehikuł czasu".
Dekady starannego planowania i rozwoju mają w końcu zaowocować w październiku wraz z uruchomieniem najpotężniejszego obserwatorium astronomicznego w historii, Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba.
Szczycący się 100-krotnie większą mocą obserwacyjną Kosmicznego Teleskopu Hubble'a, warty 10 miliardów dolarów instrument NASA pożegna Ziemię wkrótce po Halloween 2021 i uda się na odległe miejsce znajdujące się prawie milion mil od naszej atmosfery.
Biorąc pod uwagę czas, naukowe umysły NASA wyraźnie nie przejmują się złymi wróżbami.
Gdy Teleskop dotrze do wiru grawitacyjnego znanego astronomom jako drugi punkt Lagrange'a (lub L2) – gdzie siły grawitacyjne dwóch dużych ciał wytwarzają wzmocnione obszary przyciągania i odpychania – rozpocznie kilka złożonych procesów, które mogą w końcu pomóc odpowiedzieć na niektóre z wielkie egzystencjalne pytania wszechświata.
Wbudowane systemy podczerwieni mają nadzieję odkryć nowe egzoplanety w naszej własnej galaktyce, z których niektóre mogą potencjalnie nadawać się do zamieszkania. Jednak jego głównym celem i tym, co najbardziej ekscytuje astronomów, jest to, że zbada kosmiczne światło i promieniowanie cieplne z pierwszej generacji gwiazd powstałych około 14 miliardów lat temu.
Mówiąc najogólniej, naukowcy NASA nie kłamali, nazywając JWST „ostatecznym wehikułem czasu”. Jeśli jednak nagłówek miał nadzieję na prawdziwego DeLoreana, szczerze przepraszamy.
Ogarnięcie głowy procesem studiowania tego, co jest dosłownie prymitywnym światłem, może być co najmniej trudne, ale zrobimy co w naszej mocy, aby rozbić to w kategoriach laików. Będziesz skup się na swojej pierwszej wycieczce do pubu po zamknięciu.