Gen Zerowie poświęcili swoje życie mobilizowaniu młodych ludzi do działania. Rozmawiałem z nimi o wielu aspektach zajmowania stanowiska wobec niesprawiedliwości społecznej i środowiskowej.
Jeśli chodzi o zjednoczoną walkę z naszym obecnym kryzysem klimatycznym, Jerome Foster i Elijah McKenzie-Jackson są parą władzy, jeśli kiedykolwiek istniała.
Jerome, którego wychowanie w USA zadziałało jak katalizator jego zaangażowania w koncentrowanie zmarginalizowanych głosów w przestrzeniach forsujących sprawiedliwość społeczną i środowiskową, jest doradcą Białego Domu – najmłodszym w historii.
Eliasz, którego aktywizm wywodzi się z wieloletniego zaangażowania w obronę praw zwierząt i czerpie z jego pełnej pasji kreatywności, jest koordynatorem kampanii Fridays for Future International i członkiem XR Youth, niezależnego skrzydła organizacji Extinction Rebellion z siedzibą w Wielkiej Brytanii.
Wspólnie założyli Waic Up, organizację non-profit działającą na rzecz „wpływu informacji”, która współpracuje ze społecznościami, aby coś zmienić, jednocześnie szerząc świadomość spraw obywatelskich poprzez dziennikarstwo i sztukę.
Obaj mocno wierzą, że mobilizowanie dzisiejszej młodzieży do działania poprzez intersekcjonalne rozmowy ma ogromne znaczenie, jeśli mamy znaleźć sprawiedliwe rozwiązania, aby przywrócić naszą coraz bardziej cierpiącą planetę z krawędzi.
Przede wszystkim jednak ich wspólnym celem jest zapewnienie, że ludzkość znajduje się w centrum trwającego ruchu na rzecz ochrony przyszłości Ziemi.
Że ludzie którzy są przede wszystkim dotknięci reperkusjami załamania ekologicznego, znajdują się na pierwszym miejscu w impetu doprowadzenia do znaczących zmian, które ostatecznie przyniosą korzyści nam wszystkim.
Jeszcze w wieku zmęczenie współczuciem – dzięki czemu nieustanny napływ wiadomości opowiadających o przerażających wydarzeniach, które mają miejsce każdego dnia na całym świecie, pozbawia nas wrażliwości wielu z nas – osiągnięcie tego okazuje się niełatwym zadaniem. To znaczy nie bez empatii.
„Połączenie emocji z działaniem jest bardzo ważne” – mówi Elijah. „Obowiązkiem każdego jest upewnienie się, że ludzie w tych krajach, którzy są odizolowani i czują się zagrożeni, wiedzą, że jesteśmy tutaj, aby wczuć się w nich i ich wspierać. A jeśli nie mogą tego zrobić otwarcie, będziemy tam za zamkniętymi drzwiami, żeby zrobić to za nich.
Pozostając wiernym temu stwierdzeniu, ostatnie wysiłki Jerome'a i Eliasza dostrzegły ich wezwać ONZ przenieść COP27 z Egiptu ze względu na traktowanie w tym kraju osób LGBTQ+, powołując się na obawy, że oni i inni aktywiści byliby celem ataków sił bezpieczeństwa, jeśli wezmą udział w szczycie w listopadzie.
„Chcieliśmy zachęcić ich do podjęcia z nami otwartego dialogu, ponieważ pochodzimy z miejsca współczucia i powinni uszanować to, że mamy prawo do miłości, do istnienia, do bycia sobą” – mówi Jerome, który dodaje, że para wciąż czeka na odpowiedź.
Chociaż mają nadzieję, że ONZ będzie współpracować (i są gotowi skorzystać z innych sposobów przekazywania przesłania, jeśli zajdzie taka potrzeba), obaj uważają, że dotychczasowe milczenie jest niewypowiedzianą wskazówką, że organizacja nie jest tak pionierska, jak twierdzi.
Mianowicie dlatego, że jest to kolejny cios dla społeczności LGBTQ+, osób przesiedlonych i grup mniejszościowych, które nadal są wykluczane z pokoi decyzyjnych, mimo że są najbardziej nieproporcjonalnie dotknięte eko-awarią.
Mając to na uwadze, a także obawiając się, że potencjalnie niebezpieczne lub dyskryminujące otoczenie dla takich dyskusji będzie stanowić kolejną przeszkodę w dążeniu do zwiększenia różnorodności na tych arenach, Jerome i Elijah są zdeterminowani, aby utrzymać organy zarządzające, które fałszywie zachwalają się jako przystępny i włączający odpowiedzialny.
„Nikt tak naprawdę nie rozumie przecięcia między kryzysem klimatycznym a prawami człowieka, kiedy jest tak realny, tak rozpaczliwie potrzebuje dyskusji na skalę globalną, która zmieni sposób postrzegania go” – mówi Elijah.
„Tego tematu nie można odsunąć na bok. Jeśli tak jest, wszelkie problemy społeczne lub piętno w grze zostaną utrwalone, a problemy, z którymi mamy do czynienia, będą się utrzymywać. Mówiąc najprościej, drzwi nie powinno się nawet otwierać, jeśli mamy stanąć w kącie.
Dla Jerome'a kluczem do zagwarantowania, że te instytucje praktykują to, co głoszą, jest naleganie, aby były jak najbardziej przejrzyste.
Jak wyjaśnia, stało się to wyzwaniem w obliczu ciągłego „greenwashingu”, które stanowi dylemat, jeśli chodzi o oddzielanie pszenicy od plew.
„Naszą największą przeszkodą w tej chwili jest nadmierna urynkowienie ruchu klimatycznego” – mówi, powołując się na przykład COP26, gdzie burza medialna wokół niego i przedwczesne wylewy pochwał dla porozumień, które nie zostały jeszcze zweryfikowane jako warte zachodu, sprawiły, że to się stało. pracochłonne, aby w pełni zrozumieć, co się właściwie dzieje.
„Brak jasności to sposób, w jaki rzeczy prześlizgują się przez sieć. Wśród wszystkich tych zielonych zmian zachodzą prawdziwe zmiany, ale coraz trudniej jest określić, które z nich opóźniają rozwój” – kontynuuje.
„Abyśmy mieli intersekcjonalność, my musi mieć wgląd. Bez przejrzystości nie ma odpowiedzialności, więc powinniśmy wspierać platformy, które dostarczają jasnych, użytecznych informacji bez negatywnych ukrytych motywów”.
Niestety, poruszanie się po greenwashingu nie jest jedyną przeszkodą, którą w szczególności starają się przezwyciężyć działacze PKOl.
Widząc z pierwszej ręki doświadczenia swojego partnera w roli, która nie jest opłacana, Elijah mówi mi, że całkowite wykorzenienie wszystkich systemów jest konieczne, aby zapobiec poczuciu, że działacze POC są wykorzystywani.
„To coś więcej niż tylko kolor, jest tak zintegrowany ze społeczeństwem – nawet w przestrzeniach, które twierdzą, że są różnorodne” – mówi.