The Weeknd wnosi do swojej najnowszej płyty swój zwyczajowy, mroczny, nastrojowy styl R&B, który jest bardziej spójny niż prawie wszystkie jego poprzednie wysiłki.
Można łatwo argumentować, że The Weeknd jest prawdopodobnie największą gwiazdą popu ostatnich dziesięciu lat.
Utrzymuje niezmiennie znakomite osiągnięcia, jeśli chodzi o duże, topowe albumy i single, i przez lata pozostawał ścieżką dźwiękową dla wielu trendów w mediach społecznościowych. Niezależnie od tego, czy były to nastrojowe bębny w „The Hills” z 2015 roku, czy też olśniewające syntezatory z „Blinding Lights” z 2020 roku, The Weeknd ma talent do tego, by wiedzieć, co się trzyma, a „After Hours” jest prawdopodobnie jego najlepszym albumem do tej pory.
Wszystko, czego można się spodziewać, jest tutaj obecne. Niemal każda piosenka zachwyca dramaturgią, odrazą do siebie, nihilistycznymi zachowaniami i odosobnioną samotnością, a pogłosy The Weeknd odbijają się echem od szeptanych instrumentów, które zostały zaprojektowane do słuchania w nocy. Każdy utwór tworzy potężne pejzaże dźwiękowe, które pasowałyby do ścieżki dźwiękowej do cyberpunkowego filmu nowej fali.
Jesteśmy traktowani mocnym wstępem w otwierającym utworze „Alone Again”, który szybko przechodzi w pełen skruchy „Too Late”, w którym słyszymy The Weeknd lamentujący nad związkiem, który nie jest już opłacalny, przyznając, że „zawiódł” nieznanego partnera .