Menu Menu

Czy uniwersytety wezmą odpowiedzialność za przemoc seksualną na terenie kampusu po procesie w Harvardzie?

W procesie, który uważany jest za pierwszy tego rodzaju, studenci pozywają Harvard za niepodjęcie działań przeciwko profesorowi, który rzekomo przez lata napadał na studentów. Ponieważ niektóre uniwersytety wciąż wybierają odmowę w przypadkach napaści na tle seksualnym na kampusach, oto dlaczego powinny postrzegać rozwiązywanie problemu systemowego jako okazję do stania się instytucjami przyszłości.

Ostatnia pozew przeciwko Harvard wzbudził duże zainteresowanie w mediach. Trzech studentów twierdzi, że uniwersytet Harvarda nie podjął działań przeciwko profesorowi antropologii Johnowi Comaroffowi, który w ciągu ostatnich kilku lat był wielokrotnie oskarżany o napaść na tle seksualnym.

Trzech z jego oskarżycieli, Margaret Czerwienski, Lilia Kilburn i Amulya Mandava, postanowiło postawić granicę, kierując swoje zarzuty w stronę samej instytucji.

Twierdzą, że uniwersytet Ivy League jest… pozwalając personelowi pozostać bezkarnym i umożliwienie klimat niepewności dla uczniów.


Sprawa wyjaśniona

Profesor rzekomo obmacywał, całował i czynił niechciane zaloty seksualne w stosunku do tych trzech kobiet, a później groził, że zaszkodzi ich karierom akademickim, jeśli go zgłoszą. Comaroff powiedział nawet jednej ze studentek, że padłaby ofiarą przemocy, gdyby umawiała się z kobietami w „innych krajach”, insynuując, że jej seksualność jest przestępstwem.

Choć są to główne wydarzenia wymienione w sprawie sądowej, według Harvard Crimson, było znacznie więcej podobnych oskarżeń przeciwko Comaroffowi podczas jego pobytu na Harvardzie.

Natychmiast po złożeniu pozwu, 38 profesorów Harvarda napisali publiczny list chroniący oskarżonego, w którym powołali się na jego akademicką uczciwość, jakby to uniemożliwiało mu napaści na kobiety.

Gdy tylko sprawa zwróciła uwagę mediów głównego nurtu, prawie wszyscy, którzy początkowo podpisali list, wycofali swoją obronę, pod pretekstem, że nie byli świadomi wszystkich faktów. Wśród osób, które podpisały wstępną obronę, było wielu znanych profesorów Harvardu, m.in antropolog Paul Farmer i historyk Jill Lepore.

Pomimo tego, że list został natychmiast potępiony przez inną grupę prawie 80 profesorów, początkowe oświadczenie broniące Comaroffa zasługuje na dalsze zbadanie, dlaczego napaść seksualna jest tak powszechna w środowisku uniwersyteckim.

Służy do wykazania, że ​​problem systemowy nadal istnieje i że w wielu przypadkach instytucje będą nadal ignorować i odrzucać roszczenia wobec kolegów i współpracowników.


Trwały problem

Podobny przykład do sprawy z Harvardu miał miejsce na Uniwersytecie McGill w ciągu ostatnich kilku lat. Ta kanadyjska instytucja stała się sceną jednego z największe ruchy studenckie w historii kraju. W kiepskim radzeniu sobie z tą masową mobilizacją, decyzje McGilla służą jako wzór tego, czego instytucja nie powinna robić w obliczu problemu systemowego.

Pięciu profesorów McGill zostali oskarżeni o napaść na tle seksualnym od 2016 roku. Lekceważąc wiarygodność twierdzeń, reakcja McGilla na te oskarżenia – głównie polegająca na ich całkowitym zignorowaniu i utrzymywaniu profesorów na swoich stanowiskach – została ostro skrytykowana przez środowisko studenckie.

Mój czas na studiach licencjackich w McGill zbiegł się z apogeum ruchu studenckiego wzywając do działania. Wraz ze wzrostem liczby zarzutów i wzrostem świadomości wśród studentów, sytuacja zakończyła się w 2019 r. jednym z największych opuszczenia studentów w historii Kanady.

W związku z tym uwaga mediów ostatecznie zmusiła McGilla do zmiany polityki wobec napaści na tle seksualnym, aby ułatwić jednostkom wnoszenie roszczeń przeciwko członkom wydziału i wyznaczenie specjalnego śledczego dla najbardziej znanych spraw.

Chociaż ich polityka była wielokrotnie zmieniana od czasu protestów, członkowie społeczności studenckiej nieustannie pukają do zawiły proces raportowania w uczniu gazety oraz w mediach społecznościowych. Co zaskakujące, nawet po ogólnokrajowym zasięgu sprawy, uniwersytet podjął niewiele działań, aby zapewnić studentom bezpieczniejsze środowisko.

Studenci twierdzą, że uczelnia wybrała środki performatywne nad odgrywaniem prawdziwego i Sprawdzony 

do magazynowania energii do kwestii napaści na tle seksualnym na kampusie. Posiadanie odpowiedniego i łatwo dostępnego procesu zgłaszania, zapewnienie, że uczniowie, którzy zgłaszają swoje napaści są chronieni i wierzą w ich zaufanie, oraz zapewnienie dostępnej edukacji na temat napaści na tle seksualnym i szkolenia osób postronnych – to tylko kilka środków, które należy wprowadzić jeśli te instytucje chcą poprawić obecną sytuację.

Chociaż większość naszych statystyk dotyczących napaści na tle seksualnym pochodzi z niezależnych stowarzyszeń, a nie z samych uniwersytetów, widzimy, że na większości uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych występuje wysoki wskaźnik przemocy. UKi Kanada.

W rzeczywistości amerykańskie uniwersytety są znane z tego, że zaniżają liczbę przypadków napaści na tle seksualnym o prawie 90% z nich zgłosiło 0 przypadków w 2018 r.. Jest to bezpośrednio sprzeczne z powszechnie akceptowaną statystyką, że około 1 na 5 kobiet doświadczać tego rodzaju przemocy na kampusach uniwersyteckich.


Wprowadzanie zmian na poziomie instytucjonalnym

Najwyraźniej napaść seksualna na kampusach uniwersyteckich jest problemem systemowym i powracającym. Ten fakt, jak zauważył niezależne stowarzyszenia i samych studentów, stały się powszechną wiedzą w środowiskach uniwersyteckich, niezależnie od tego, czy uznają to same instytucje.

Większość osób, które studiowały na uniwersytecie w Europie lub Ameryce Północnej, nie ma złudzeń, dlaczego instytucje mogą ukrywać ten problem. Reputacja to nazwa gry dla uczelni, które nieustannie starają się pozyskać nowych studentów i tym samym utrzymać swoje pozycje w światowych rankingach uczelni.

Utrzymując tę ​​aurę prestiżu, uczelnie mogą pokusić się o to, by wewnętrzne skandale nie były widoczne dla opinii publicznej.

Ponieważ wydaje się, że ta struktura bodźców nie spieszy się ze zmianą, zapraszam uczelnie i osoby broniące tych wyborów do zbadania sprawy z innego punktu widzenia.

Świadomość powszechności napaści na tle seksualnym na kampusach rośnie w ostatnich latach i nie ma powodu, by sądzić, że zmieni się to w przyszłości. Głównym problemem, na który natkną się instytucje w nadchodzących latach, jak pokazują przypadki na Harvardzie i McGill, jest to, że studenci będą nadal stawiać opór przed bezczynnością i ukrywaniem.

Uniwersytety, które zdecydują się wyprzedzić konkurencję i próbują otwarcie poradzić sobie z tym problemem, przyglądając się swoim wewnętrznym strukturom, z racji bycia pierwszymi, które to zrobią, stałyby się bezpieczniejszym wyborem dla przyjeżdżających studentów. To tylko kwestia czasu, zanim niektóre osoby zaczną decydować się na zapisanie się na uniwersytety, które naprawdę dbają o bezpieczeństwo studentów.

Dla uniwersytetów wybór staje się wtedy, czy chcą uczestniczyć w ruchu społecznym, który broni bezpieczeństwa na kampusach uniwersyteckich, czy też zdecydują się oprzeć zmianom i stać się przestarzałymi w stale postępującym krajobrazie społecznym.

Wyobraź sobie swój pierwszy dzień w szkole: wychodzisz z pierwszej klasy i natrafiasz na uczniów rozdających ulotki z nazwiskami profesorów, których powinieneś unikać, jeśli chcesz zachować bezpieczeństwo. Takie było doświadczenie wielu moich kolegów ze studiów w McGill.

A teraz wyobraź sobie uczęszczanie do szkoły, której administracja, której możesz zaufać, że cię ochroni, poważnie traktuje twoje obawy i dba o tych, którzy są w niebezpieczeństwie – propozycja, która w rzeczywistości powinna być normą, ale rzadko istnieje jako coś więcej niż pełna nadziei możliwość.

Zastrzeżenie: pisarz omawia jedynie szerszy problem przemocy seksualnej na kampusach. W przypadku Harvardu oskarżenia są nadal badane w ramach toczącej się sprawy.

dostępność