Stan Kalifornia jako piąty zalegalizował procesy pogrzebowe, które w naturalny sposób redukują ludzkie szczątki do żyznej gleby. Pomysł staje się coraz bardziej popularny, a rzeczywistość jest o wiele bardziej zielona niż kremacja.
Jeśli nie myślałeś już o śmierci w to posępne wtorkowe popołudnie, mamy twoje plecy – nie jak Ponury Żniwiarz.
Omówiliśmy wcześniej pomysł „kompost ludzki' w końcu, który, jeśli nie wiesz, jest dokładnie taki, jak się wydaje.
Zielona alternatywa dla obecnych metod pozbywania się ciała, takich jak kremacje czy pochówki w trumnach, ten innowacyjny (i przyznany, barmy) proces polega na przekształcaniu naszych zmarłych w żyzną glebę, którą można dobrze wykorzystać. Od brudu do brudu i tak dalej.
Osiąga się to poprzez umieszczenie zmarłego w stalowej skrzyni i przykrycie go materiałem biodegradowalnym, takim jak wióry drzewne, słoma i kwiaty. W ciągu następnych 30 do 60 dni organizm w naturalny sposób zamieni się w pożywną glebę, zanim zostanie zwrócony krewnym lub ofiarowany.
W porównaniu do kremacji, które stanowią ponad połowa z naszych ceremonii pożegnania cały proces uwalnia do atmosfery znacznie mniej dwutlenku węgla i szkodliwych chemikaliów.
Pozwala również uniknąć zajmowania przestrzeni rolniczej, przy około 140,000 akrów w USA poświęcone wyłącznie cmentarzom. Nie wspominając o sporych ilościach płynu do balsamowania, stali i betonu, które zakłócają równowagę organiczną gleby.