Menu Menu

Ty decydujesz – czy apel Obamy o to, by firmy technologiczne były wydawcami, jest uzasadnione?

Obama wzywa do zrewidowania sekcji 230 prawa internetowego, które pozwala firmom technologicznym działać w sposób nieuregulowany, ale szefowie mediów społecznościowych podkreślają, że chroni ona wolność słowa.

W nowym wywiadzie dla The Atlantic 44th Prezydent USA Barack Obama wezwał do zmiany obowiązujących przepisów i regulacji dotyczących praktyk firm zajmujących się technologiami mediów społecznościowych, w tym Twittera, Facebooka i Instagrama.

Znane firmy technologiczne są obecnie chronione prawem internetowym o nazwie Section 230, co oznacza, że ​​nie ponoszą odpowiedzialności za treści publikowane na ich platformach. Tradycyjne media, takie jak gazety i programy telewizyjne, muszą przestrzegać standardów sprawdzania faktów i publikowania, które obecnie nie są przypisywane żadnym serwisom społecznościowym.

Stało się to coraz większym problemem, ponieważ opinia publiczna w coraz większym stopniu polega na Twitterze i Facebooku w codziennych nagłówkach. Krytycy i eksperci opisują nasz obecny klimat polityczny jako epokę „fałszywe wiadomości”, ponieważ wielu z nas jest teraz informowanych o nieprawidłowych artykułach i niesprawdzonych, podejrzanych komorach echa za pomocą algorytmów, a nie przez znane serwisy informacyjne.

Ostatnie twierdzenia Trumpa o fałszywych głosach i sfałszowanym zwycięstwie prezydenckim dla Joe Bidena, pomimo przegranej w głosowaniu powszechnym o ponad 5 milionów, doprowadziły do ​​​​tej debaty. Demokraci i komentatorzy polityczni ostrzegają, że tego typu zachowanie jest erozja demokracji, a Twitter zaczął umieszczać zastrzeżenia pod tweetami Trumpa, które nadal wysuwają bezpodstawne oskarżenia o nadużycia.

Tymczasem szefowie techniczni niechętnie przesadzają z jakimikolwiek poprawkami z Sekcji 230 i utrzymują, że nie powinny być traktowane jako publikacje. Obecne zabezpieczenia pozwalają każdemu publikować wszystko, dając niespotykane dotąd możliwości przechowywania danych użytkowników i ukierunkowanych reklam, które generują znaczne kwoty przychodów.

Są to oba główne filary standardowego modelu biznesowego mediów społecznościowych, a zmiana sposobu, w jaki komunikujemy się na poziomie systematycznym, miałaby znaczący wpływ na wrażenia użytkownika. Nie można już na przykład publikować ani rozmawiać na żądanie, co spowodowałoby powszechne zakłócenia i mogłoby jeszcze bardziej skomplikować prawo do wolności słowa. Moderacja treści nie byłaby już wyłączną odpowiedzialnością firm technologicznych, ale kwestią prawną angażującą państwo. Więc jaki jest teraz najlepszy ruch?


Obama twierdzi, że serwisy społecznościowe powinny być wydawcami

Przemawiając do Atlantic, argument Obamy za rewizją Sekcji 230 opiera się w dużej mierze na założeniu, że media społecznościowe uszkodziły naszą zdolność do zrozumienia, co jest prawdą, a co nie.

Nie ponosi „całkowitej odpowiedzialności za firmy technologiczne”, ale wierzy, że „turbodoładowały” podzieloną amerykańską bazę wyborców, dokonując całkowicie nieuregulowanych wyborów redakcyjnych dotyczących popularnych treści. Twierdzi, że firmy technologiczne nie są zainteresowane pełnym badaniem swojego wpływu na demokrację i opinie wyborców, a zamiast tego nadal uważają się przede wszystkim za firmy telekomunikacyjne i rozrywkowe. „Wchodzimy w kryzys epistemologiczny” – mówi.

Obama ma wiele powodów, by czuć się w ten sposób. Facebook w ciągu ostatnich pięciu lat rutynowo angażował się w kontrowersje dotyczące fałszywych informacji, ukrywania grup rasistowskich i ekstremistycznych oraz niewłaściwego wykorzystywania prywatnych danych swoich użytkowników. Wybory Trumpa w 2016 r. były częściowo wynikiem mocno finansowanej, obliczona kampania cyfrowa który wykorzystał platformę niezwykle efektywnie, obok Twittera i Reddita. Od tego czasu niewiele się zmieniło.

Firmy zewnętrzne, takie jak nieistniejąca już Cambridge Analytica, są również doskonałymi przykładami podejrzanych firm zewnętrznych, które wykorzystują osobiste profile użytkowników mediów społecznościowych do celowego wpływania na wybory i demokratyczne decyzje. Był zaangażowany zarówno w głosowanie w sprawie Brexitu, jak i w kampanię Trumpa w 2016 r., tworząc niezwykle specyficzną propagandę polityczną, aby wpłynąć na różne grupy demograficzne wyborców na podstawie ich danych. Rezultatem był – oczywiście – ryczący i nieetyczny sukces.

Widzieliśmy, jak te platformy starają się powstrzymać rozprzestrzenianie się dezinformacji związanych z pandemią COVID-19 również w tym roku, a fałszywe informacje dotyczące wież sieci 5G, noszenia masek i pomiarów odległości społecznej, które latem krążą po Twitterze i Facebooku. Centra i centra informacyjne zostały wprowadzone, aby pomóc rozwiązać ten problem, ale Obama twierdzi, że środki te są zbyt późno i dopóki nie zastanowimy się, w jaki sposób firmy technologiczne są legalnie traktowane, będziemy nadal obserwować, jak to się powtarza.

Tworząc zgodnie z prawem „publikacje” na Twitterze, Facebooku i Reddicie, mieć być bardziej rygorystycznym i odpowiedzialnym w zakresie treści – co pozwoli na bezpieczniejsze wybory i mniejszą liczbę źle poinformowanych wyborców, którzy mogą nie rozumieć, że algorytmy wpływają na ich polityczne uprzedzenia.


Firmy technologiczne bronią wolności Sekcji 230

Istnieje równy argument za argument nie przekształcanie serwisów społecznościowych w publikacje.

Chociaż Twitter i Facebook są używane do przesyłania wiadomości i bieżących wydarzeń, są również narzędziami do komunikowania się ze znajomymi i udostępniania danych osobowych. Sprowadzić ich do tych samych zasad, których, powiedzmy, The Guardian lub The New York Times nie opisałby odpowiednio cała kolekcja oferowanych przez nich usług. Niemożliwe jest naprawdę nadzorowanie każdego statusu lub tweeta od użytkowników, który może być fałszywy lub niezweryfikowany, a obecnie nie ma planu, aby naprawdę przerobić Sekcję 230 w sposób, który ma sens logistyczny.

Warto zauważyć, że Zuckerberg jest faktycznie na korzyść sekcji 230, ale nie w takim stopniu, w jakim zmienia to status prawny Facebooka jako publicznego narzędzia komunikacji. Duże firmy technologiczne mają różne opinie na temat obowiązujących przepisów, a Facebook wydaje się najbardziej otwarty na zmiany, chociaż Zuckerberg wciąż ostrzega że „bez sekcji 230 platformy mogłyby potencjalnie zostać pociągnięte do odpowiedzialności za wszystko, co mówią ludzie”, co jest niemożliwe do opanowania.

Google i Twitter zdecydowanie sprzeciwiają się usuwaniu czegokolwiek i stanowczo twierdzą, że obecne systemy chronią wolność słowa. W pisemnym zeznaniu na przesłuchanie przed Kongresem pod koniec zeszłego miesiąca, dyrektor generalny Google, Sundar Pichai, ostrzegł, że „powinniśmy bardzo rozważnie podchodzić do wszelkich zmian w sekcji 230 i być bardzo świadomymi konsekwencji, jakie te zmiany mogą mieć dla firm i konsumentów”. . Usunięcie modeli reklamowych może wpłynąć na wszystkie transakcje internetowe, niezależnie od ich wielkości, i znacząco zaszkodzić twórcom tworzenia niezależnych treści.

Republikanie – w tym Trump – są chętni do unieważnienia sekcji 230, ponieważ twierdzą, że prawicowe opinie i ideologia są cenzurowane lub tłumione w Internecie. Twierdzenia te są w większości bezpodstawne, bez konkretnych dowodów na to, że algorytmy faworyzują treści lewicowe nad konserwatywną polityką. Prawdziwym problemem jest dezinformacja i echa niezweryfikowanych wiadomości, a nie jeden program polityczny.

W rzeczywistości odwołanie sekcji 230 może być bardziej szkodliwe dla obiektywnego przepływu informacji online, ponieważ cenzura stałaby się obowiązkiem rządu i federalnego. Trump mógł potencjalnie mieć jeszcze powiedzieć, co jest publikowane, a co nie podczas jego prezydentury, co byłoby drastycznie innym klimatem niż ten, do którego przywykliśmy.


Kwestia hipotez i teorii

Trudno jest dokładnie określić, jak najlepiej podejść do kwestii przejrzystości mediów społecznościowych i sekcji 230, ponieważ większość obecnych argumentów koncentruje się na if powinniśmy zrewidować obowiązujące przepisy, a nie w jaki sposób.

Po raz pierwszy została napisana i zatwierdzona w 1996 roku, kiedy Jeff Bezos był dzielnym słabszym start-upem, a Facebookowi brakowało ośmiu lat. Platformy mediów społecznościowych powoli stały się dominującymi i wpływowymi siłami w naszym codziennym życiu w sposób, w jaki wątpię, by jakikolwiek prawodawca mógł przewidzieć 24 lata temu, i chociaż obecnie zapewniane przez nas zabezpieczenia pozwalają na całkowitą wolność słowa, ustępują one również szkodliwym praktykom, które widzieliśmy grę w czasie rzeczywistym.

Umiar jest prawdopodobnie największym czynnikiem w rozwiązaniu tego dylematu. Potrzebujemy sposobu, aby upewnić się, że treści, do których mamy dostęp, są uczciwe i wyważone, z dobrze cytowanymi źródłami, a jednocześnie umożliwiają ciągłe nadawanie niezależnej myśli i wolność wypowiedzi. To delikatny akt prawny balansujący i wydaje się, że nikt tego nie robi całkiem jeszcze go złamałem.

Politycy amerykańscy powoli zbliżają się do decyzji, ale nie wygląda na to, abyśmy zobaczyli jakieś duże zmiany w najbliższej przyszłości. Komentarze Obamy z pewnością dodadzą trochę rozmachu, ale na razie jest kilka logistycznych przeszkód i realiów, które trzeba rozgryźć, zanim będziemy mogli zmienić obecne systemy. Najlepszym sposobem na zachowanie przy zdrowych zmysłach jest zawsze szukanie dobrze zbadanych artykułów, faktów i nagłówków oraz pytań dlaczego widzisz treści prezentowane w Twoim kanale.

Na razie jesteśmy na łasce algorytmów, ale sprawy mogą nie pozostać tak na zawsze.

dostępność