TikTok szybko stał się wylęgarnią mentalności „zaciągu”, dzięki której nadkonsumpcja jest szeroko zachęcana przez marki i influencerów, którzy zapomnieli, że planeta zmaga się z naszymi nawykami zakupowymi.
W erze cyfrowej po pandemii nie dziwi fakt, że większość z nas woli robić zakupy online, zamiast chodzić na ulice i kontaktować się z publicznością.
Odwoływanie się do wiele czynników – wygoda, dostępność i oszczędność czasu – dzisiejsi konsumenci znacznie częściej przelewają pieniądze przez ekran, niż odważają się stawić czoła tłumom. Nie powinno dziwić, że firmy zajmujące się mediami społecznościowymi zwróciły na to uwagę.
W ciągu ostatnich kilku lat Instagram zastąpił sekcję aktywności ikoną torebki, która umożliwia przeglądanie produktów specyficznych dla algorytmu, Facebook Marketplace przyciąga zaskakujące 1.79 miliona użytkowników, a nawet WhatsApp wprowadza funkcję płatności, która pozwala nam kupuj produkty bezpośrednio w naszych wątkach wiadomości.
Żaden jednak nie przyciągnął mas w takim samym tempie i w takim samym stopniu jak TikTok, gdzie często można natknąć się na „życia” prowadzone przez entuzjastycznych sprzedawców, którzy zachęcają nas do „szybkiego działania” na gorących produktach.
Połącz to z ulotną naturą mikrotrendów, które szybko pojawiają się i znikają, a otrzymasz przepis na katastrofę ekologiczną.
Dzieje się tak, ponieważ aplikacja jour Gen Z (którą podobno wydaliśmy 2.8 mld godzin użytkowania w 2020 r.) stworzyło wylęgarnię „nastawienia do zaciągania”, zgodnie z którym nadkonsumpcja jest szeroko zachęcana przez marki i wpływowe osoby, które zdają się zapomnieć, że planeta ugina się pod ciężarem naszych nawyków zakupowych.
Ponad 518 milionów wyświetleń hashtagu „Chcę to, mam to” jest tego dowodem, dowodem na to, że TikTokers, którzy widzą reklamy w kanałach, nie zawahają się kupić dla kilkuset polubień.
Jednak ten problem nie dotyczy tylko nich. Coraz więcej z nas czuje się zmuszonych do kupowania rzeczy wyłącznie dlatego, że skusiły nas dziwaczne twierdzenia ludzi, którzy przysięgają na ich efekty.
A jeśli nie wrzucamy własnych klipów, aby utrzymać równowagę, co się dzieje z górą towarów, które wyszły z mody tak szybko, jak zyskały popularność? Zgadłeś, odkładamy je na tył szafy, albo gorzej, wyrzucamy.
Chyba nie muszę mówić, jak bardzo przyczynia się to do kryzysu klimatycznego.