Chwile powszechnego kryzysu przybliżają nasz świat takim, jakim jest, a także pokazują nam, czym może być.
Chociaż celebryci radośnie korzystają z mediów społecznościowych, aby ogłosić się ofiarami koronawirusa wraz z nami, zwykłymi ludźmi, ta pandemia była daleka od globalnego wyrównania.
Osoby bezbronne żyjące w biednych społecznościach – w ciasnych osiedlach lub dzielnicach o złej jakości powietrza, uchodźcy i imigranci, osoby uwięzione, osoby niepewne warunków mieszkaniowych i niepewne, czy lepiej stracić pracę, czy z konieczności pozostać na pierwszej linii frontu – są znacznie bardziej podatne na tego wirusa. Co ciekawe, to właśnie ta grupa demograficzna będzie najbardziej dotknięta zmianami klimatycznymi i niestabilnością, które nieuchronnie przyniosą.
Jeśli już, ta pandemia nakreśliła na piasku granicę między tymi, którzy mogą przetrwać klęski żywiołowe i ekologiczne bez szwanku, a tymi, którzy nie mogą. Już w społecznościach o niższych dochodach w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych można znaleźć przepełnione problemy zdrowotne, takie jak choroby układu oddechowego i wysoki wskaźnik zachorowań na raka. W końcu mieszkania w pobliżu szczelinowania i elektrowni są tańsze. Nic dziwnego, że w Nowym Jorku, obecnie największym na świecie siedlisku COVID-19, enklawy imigrantów w Queens i Bronx najcięższe uderzenie.
Co więcej, wirus już teraz rozgrywa się zupełnie inaczej w krajach rozwijających się w porównaniu z tymi, które znajdują się pod zachodnią strefą wpływów. Najbiedniejsi ludzie na świecie mają tendencję do życia w wielopokoleniowych gospodarstwach domowych, co ułatwia rozprzestrzenianie się wirusa, mają niewielki dostęp do Internetu, w którym mogą uzyskać informacje o chorobie lub porady dotyczące profilaktyki, i ograniczają się do często słabo zaopatrzonych szpitali w swojej okolicy ( jeśli w ogóle mogą się tam dostać).
Bez względu na to, jak bardzo Gal Godot nuci cię ze swojej wielomilionowej rezydencji w Los Angeles, koronawirus nie wpływa na nas wszystkich jednakowo. Zmiany klimatyczne też się nie zmienią. Jeśli już, COVID-19 ułatwia przebłysk tego, jak może wyglądać nasza przyszłość, jeśli nie podejmiemy teraz działań w celu zmniejszenia nierówności klimatycznych.
Dlatego tak ważne jest, aby Dzień Ziemi 2020 nie został zmieciony pod dywan na korzyść tego, co niektórzy nazwaliby bardziej palącymi problemami. Ponieważ świat jednoczy się przeciwko wspólnemu wrogowi, świadczy również o istniejących liniach defektów w naszej obronie przed jeszcze bardziej uporczywym wrogiem.
Jak podkreślają Liat Olenick i Alessandro Dal Bon w to Artykuł dla Teen Vogue, oryginalnego dziedzictwa Dnia Ziemi, zapoczątkowanego przez grupę 20 milionów upartych Amerykanów w 1970 roku, miał nie tylko zachęcić świat do wyłączenia prądu na godzinę, ale był to akt prawny. Marsze i protesty 22nd Kwiecień 1970 był jednym z głównych katalizatorów powstania ustawy o ochronie środowiska (EPA).
W tym samym roku Kongres USA uchwalił Ustawę o czystym powietrzu, Ustawę o czystej wodzie i Ustawę o zagrożonych gatunkach. Dzień Ziemi nie polegał tylko na docenieniu naszego wrodzonego związku z naturą (co jest oczywiście ważne), ale na rozpoznaniu kruchości tego związku i przeforsowaniu przepisów, które je zabezpieczają. Dzięki temu pierwszemu Dniu Ziemi zdrowie publiczne w USA zostało na zawsze ulepszone, a niezliczone dalsze projekty ochrony zostały zainspirowane.