Jak dobre samopoczucie, którymi karmią cię media, w rzeczywistości ujawnia najgłębsze wady naszego społeczeństwa.
W styczniu tego roku młody chłopak z Vancouver w stanie Waszyngton sprzedał breloczki, aby spłacić długi obiadowe swoich rówieśników. Historia trafiła do wiadomości międzynarodowych. Ośmioletni Keoni Ching, zachęcony duchem 'Tygodnia Życzliwości' w swojej szkole podstawowej, sprzedawał wykonane na zamówienie przedmioty po 8 dolarów za sztukę, co szybko stało się fenomenem narodowym. Jak ujął to CNN „Kiedy rozeszła się wiadomość o breloczkach Keoniego i jego serdecznej sprawie, ludzie z całego kraju zaczęli wysyłać swoje prośby o jeden z niestandardowych breloczków”. Ostatecznie Keoni zdołał zebrać 4015 dolarów dzięki egzaltacji kilku rozgrzanych serc z zamożnych domów – lub równowartość prawie 3 miesięcy pracy za pensję minimalną w USA. Teraz jego rówieśnicy i ich rodziny nie będą obciążani zaległymi długami żywnościowymi.
Historie „dobrego samopoczucia”, takie jak ta, często dają przerzuty do serc Internetu poprzez różne publikacje, zainteresowane opowiedzeniem nam o bezdomny w Kalifornii który niedawno dostał pracę, rozdając CV na autostradzie w 35-stopniowym upale, lub udany GoFundMe który pozwolił pacjentowi na białaczkę płacić rachunki za leczenie lub tacie, który… pracowałem trzy prace kupić córce sukienkę na studniówkę lub student Uniwersytetu który przejechał 20 mil do pracy po tym, jak jego samochód się zepsuł, a następnie otrzymał od swojego szefa nowego sedana. Te opowieści o męstwie, pomimo przytłaczających szans, są zawsze przekazywane nam z tym samym ckliwym, wymuszonym uśmiechem, który mamy nosić, gdy je otrzymujemy.
A co więcej, wiele osób do powtarzaj te historie: jak miejskie znieczulenie J. Alfreda Prufrocka, a może bardziej dokładnie jak opiaty Marksa. Są rzekomo zaprojektowane, aby przypominać nam o odporności ludzkiej kondycji i potencjalnym dobrodziejstwie systemu opartego na ludzkiej hojności. Te historie krzyczą: „Spójrz tutaj na ten lśniący akt dobroci, odwagi i hartu ducha!”. A prezentując się w tak chorobliwie-słodkim opakowaniu, jak możemy pomóc, ale nie wyglądać? Ale podczas gdy patrzymy z opuszczoną szczęką i uśmiechem na dobre nastroje ludzkie historie, nie możemy patrzeć w drugą stronę i widzieć systematyczne niepowodzenia, które sprawiły, że taka życzliwość, odwaga i hart ducha były konieczne.
W dzisiejszych czasach nasze wyobrażenie o tym, co składa się na opowieść o serdecznym ucisku, a co stanowi niepotrzebne i systematycznie wymuszane ucisku, zostało obalone. Historie takie jak ta, zamiast afirmować życie, powinny napełniać nas lodowatym strachem. Bloger i technolog Anil Dash powiedział to najlepiej, gdy napisał na Twitterze:
„Większość tego, co jest udostępniane jako poruszające historie, to zazwyczaj tymczasowe, niewielkie reakcje na systematyczne niepowodzenia. Chciałbym, aby wprowadzanie zmian strukturalnych w niesprawiedliwych systemach było równie inspirujące”.
I właśnie w małym systematycznym ograniczaniu naszych wolności osobistych możemy znaleźć firmy, które od czasu do czasu zwracają uwagę na błyszczące bryłki folii na śmietniku. Tej rzeczywistości, w której się znajdujemy, w 2015 roku teoretyk kultury Mark Fisher nadał przydomek „nudna dystopia”.
Nudna dystopia odnosi się do naszego surrealistycznego krajobrazu w stylu Dalego, który nieprzyjemnie zderza się z metalową cierpkością Opowieść służebnej w sposób mniej sensacyjny niż którykolwiek inny. To nijakie, lekko przymusowe znaki, które obfitują w kapitalistycznym społeczeństwie późnego stadium, sprzyjają poczuciu izolacji lub niepokoju. Małe, instytucjonalne przypomnienia, że American Dream nadgryzł naszą wolność i uzurpował sobie naszą siłę życiową w służbie społeczeństwu, które nas nie wspiera.
Przez pewien czas w 2015 r. Fisher prowadził popularną grupę na Facebooku, skupiającą przykłady tego, co nazwał „ideologią Doliny Krzemowej, PR i reklamą… [odciąga nas] od naszego własnego estetycznego ubóstwa i rzeczywistości tego, co mamy”. To, co mamy, według Fishera, to tylko banda „gównianych robotów”. Fisher, który spędził życie jako naukowiec i filozof, wiercąc dziury w tapecie kapitalizmu, popełnił samobójstwo w 2017 roku. Jego dziedzictwem było gestykulowanie w stronę wody, w której wszyscy pływamy.
Prawdziwa podstępność historii takich jak Keoni polega na tym, że wydają się sugerować, że równość i dobrobyt można osiągnąć poprzez życzliwość w kapitalizmie. Ale w rzeczywistości Keoni i mu podobni są wyjątkami od reguły. To, czego nie widać, to setki tysięcy amerykańskich dzieci, które skończą rok wciąż w długach za obiad z powodu ciężkiego systemu ekonomicznego, który karze i tak już biednych i nakłada na ich dzieci obciążenia finansowe rodziców.
W tym roku Good Morning America z radością opowiedziała o mamie z Missouri, Angeli Hughes, której koleżanki dały jej ponad 80 godzin urlopu po tym, jak nie zakwalifikowała się do urlopu macierzyńskiego. „Podarowanie urlopu świeżo upieczonym mamom to modny – i hojny – prezent na baby shower dla współpracownika” – radośnie zapewnia podpis artykułu na Twitterze. Jakby dla podkreślenia farsowej niesamowitości tego korporacyjnego getta, matką na obrazie tytułowym artykułu nie jest Angela Hughes, która jest czarną kobietą, ale młodą, białą alternatywą Colgate. Jakbyśmy potrzebowali dalszych dowodów na to, że artykuły takie jak ten mają na celu projekcję sfałszowanego obrazu zadowolenia.
„To naprawdę, naprawdę wiele dla mnie znaczyło… Byłem bardzo wdzięczny i bardzo pokorny”.
Ofiarowanie urlopu nowym mamom to modny i hojny prezent na baby shower dla współpracownika: https://t.co/EeaQMNX425 pic.twitter.com/FWwyl6kPb6
- Good Morning America (@GMA) 18 lipca 2018 r.