Niedawne wezwania do większej świadomości na temat okrucieństwa związanego z eksportem żywego inwentarza, oprócz proponowanego prawa zobowiązującego rolników do zajęcia się wpływem produkcji mięsa i nabiału na środowisko, wskazują, że zmiana może wreszcie nadejść.
W ubiegłym roku ujawniono, że przemysł rolniczy odpowiada za ok kwartał naszej całkowitej emisji gazów cieplarnianych, przy czym głównym źródłem jest hodowla zwierząt i rybołówstwo.
Jednak chociaż drastyczny wpływ produkcji mięsa i nabiału na środowisko jest na poziomie czoło dyskusji klimatycznej od pewnego czasu niewiele zrobiono, aby się tym zająć – to znaczy przynajmniej z poziomu odgórnego.
Najczęściej proponowane rozwiązania są skierowane do poszczególnych osób, zachęcając konsumentów do „spróbowania weganizmu” lub eksperymentowania na przykład z poniedziałkami bez mięsa.
Rzadko widzimy osoby odpowiedzialne za utrzymywanie kół w ruchu pociągnięte do odpowiedzialności, nie mówiąc już o zmuszeniu ich do zmiany swojego postępowania z korzyścią dla naszej planety.
Wystarczy jednak i dziś może wreszcie nadejść zmiana.
Nie tylko ze względu na to, jak pilnie musimy opanować postępujące niszczenie przyrody, ale także dzięki niedawnym wezwaniom do większej świadomości na temat kryzys dobrostanu zwierząt.
Według Vox, Europa rozważa obecnie wprowadzenie zakazu niebezpiecznej praktyki transportu bydła, owiec, świń i drobiu za granicę w celu uboju.
Przychodzi po liczne konta o nieudanych eksportach i realiach tych podróży, niektóre szczegółowo opisują utonięcie prawie każdego stworzenia na pokładzie z powodu zatonięcia statków, inne podkreślają przerażające nadużycia, z którymi regularnie spotykają się po drodze.
Co zaskakujące, to Niemcy – jeden z czołowych graczy w bloku eksportującym żywy inwentarz – zapoczątkowały ten ruch.