Czy pragnienie zmian ze strony pokolenia Z nieumyślnie wprowadza w epokę anulowania kultury, czy też bogaci i uprzywilejowani wykorzystują tę koncepcję, aby uchronić się przed kontrolą?
Pełen hipokryzji z obu stron ogrodzenia kultura anulowania była jednym z najgorętszych tematów 2020 roku. Krytykowani za propagowanie kultury anulują, twierdzą, że koncepcja ta nie istnieje, a zamiast tego jest uniwersalną obroną lub narzędziem delegitymizacji używanym przez ludzi, którzy nie radzą sobie ze zmianami kulturowymi. A w obozie przeciwników ludzie wskazują na represyjny program, w którym osoby udające „obudzone” politycznie poruszające kwestie przeradzają się w argumenty mające na celu głoszenie cenzury i podżeganie do niepokojów społecznych.
Chociaż nie ma oficjalnej definicji, termin kultura anulowania jest ogólnie używany do opisania bojkotu/denuncjacji marki lub osoby uważanej za obraźliwą wobec poruszającego tematu społecznego. Zdecydowana większość konfliktów jest opisywana przez kontrastujące układy polityczne i surowe normy pokoleniowe, a media krążą historie o młodych liberałach często ścigających swoich seniorów za naruszenie dzisiejszych postępowych standardów. Chociaż nie jest to dokładnie nowe zjawisko, ma większe znaczenie niż kiedykolwiek wcześniej w hiperpołączonej arenie mediów społecznościowych.
Z Gen Z, który podniósł niektóre z najbardziej postępowych ruchów 21st stulecie; w tym Extinction Rebellion, #MeToo i Black Lives Matter, największa kohorta pokoleniowa obecnie zwyczajowo korzysta z sieci społecznościowych, aby kwestionować narracje przedstawione przez status quo, zapewniając, że zmarginalizowane głosy są słyszane. Dzisiaj domaganie się odpowiedzialności od tych u władzy, jak również od zwykłych ludzi, którzy nie wypełniają swojego moralnego obowiązku dążenia do bardziej inkluzywnego i zrównoważonego świata, stało się niczym innym jak obsesją. Ale czy to naprawdę „atak na pełną skalę” na wolność i wolność słowa, który niektórzy prominentni? celebs i sklepy twierdzą, że tak jest?
W ostatnich latach parametry politycznej demonstracji i dyskursu przesunęły się bardziej, by objąć przestrzenie internetowe, i raz po raz widzieliśmy, jak szybko możemy wywołać pragnienie wpływu społecznego. Ostatnio Black Lives Matter Ruch sprawił, że kilka petycji online zebrało setki tysięcy podpisów w ciągu kilku tygodni, podczas gdy popularność ruchu zainspirowała rekordowe poparcie dla powiązanych organizacji charytatywnych i projektów crowdfundingowych. Śmierć George'a Floyda sprowokowała również bezpośredni odwet ze strony wściekłych obywateli, których tysiące zbierały się razem, by udzielić nagany policji w Minneapolis i udaremnić wysiłki policji mające na celu kontrolowanie protestów w całym kraju przez uzbrojone memy i doxingowe strony administracyjne.
Trudno byłoby się nie zgodzić z poglądem, że media społecznościowe stały się głównym narzędziem jednoczenia ludzi i wprowadzania pozytywnych zmian, ale introspekcyjnie musimy zdawać sobie sprawę z potencjalnych pułapek, które mogą się z tym wiązać. W Thred nie tracimy snu dla osób z Twittersfery, które czują, że ich radykalne, alternatywne poglądy są tłumione przez nas „płatki śniegu”, ale równie dobrze musimy sprawdzić siebie i nasze motywy, aby upewnić się, że rzeczywista, namacalna zmiana jest zawsze najważniejsza. naszego programu i że ci, z którymi się konfrontujemy, rzeczywiście zasługują na reakcję, która przychodzi im na myśl.
Kiedy dążymy do reformy na szczeblu rządowym (ostateczny cel), zawsze powinno być miejsce na wymianę odmiennych pomysłów i kompromisów, lub w zasadzie po prostu rozkoszujemy się aktem protestu i budujemy nieprzeniknioną komorę echa. Problemem w tej chwili jest to, że pośród całego hałasu czasami cel ten jest gubiony. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, pokolenie Z stanowi największą kohortę demograficzną na świecie, w połączeniu z faktem, że wydają więcej czasu niż jakakolwiek poprzednia generacja online i zaczynasz rozumieć ogromny wpływ, jaki wywierają na narracje online.
Skłamałbym, gdybym próbował powiedzieć, że nie ma przyczyny i skutku za ogromną większością przypadków, w których osoby zostały „anulowane”, ale jako ktoś, kto ma spory kawałek doświadczenia z życia w mediach społecznościowych, jest to niemożliwe żeby nie unosić brwi na to, jak szybko historie krążą dziś w Internecie. Często domniemane przypadki bigoterii rozprzestrzeniają się tak szybko, że wszyscy zaangażowani są prawie niemożliwi, aby pozyskać niezbędne informacje do wydania osądu, nie mówiąc już o tym, by zacząć szukać środków do życia i reputacji ludzi. Kiedy stawki są tak wysokie, jak dla tych pod mikroskopem, to niepokojąca myśl.