Po raz pierwszy pokolenie Z znalazło niezależny głos, a jego przesłanie jest jasne: mamy dość twojego gówna.
Jako 23-latek spędziłem wiele lat młodości, słuchając o milenialsach. W szczególności dużo słyszałem o tym, jak uporczywie rujnują planetę poprzez nadmierną pobłażliwość, internet, złe nawyki związane z wydawaniem pieniędzy i ogólną niewdzięczność. Jako ktoś, kto wpada bezpośrednio w szczelinę między millenialsami a ich następcami Gen Z, wydawało mi się, że jednocześnie biorę bullockę za zrujnowanie rynku pracy/mieszkaniowego, na który byłam zbyt młoda, i otrzymuję instrukcję, jak nie być od ludzi, którzy byli zbyt starzy, by mnie zrozumieć.
„Droga do bycia”, według dżokejów radiowych, publicystów i osobistości medialnych, którzy zachwalali wiele pułapek pokolenia milenialsów – od czasu do czasu zwracali się do wewnątrz w fałszywej refleksji na temat tego, gdzie jako boomers popełnili błąd, wychowując nas (ich) na tak uprawnionych bachory – miało przestać działać samodzielnie i dostosować się do stworzonego przez siebie społeczeństwa. Idź na uniwersytet tak jak oni (choć za zwiększonym kosztem 212%), pracują posłusznie w ich firmach, głosują na nich w wyborach, wyprowadzają się w młodym wieku i wspierają rynek mieszkaniowy, a wszystko to dając im mnóstwo wnuków, o których z radością powiedzą nam, że źle wychowujemy.
Było to oczywiście pomimo faktu, że hiper-nadmuchali gospodarkę, wbudowali nierówności w systemy państwowe jak przerzutowy rak, zaniechali globalnego rynku, udając, że istnieją pieniądze, które nie istnieją i wpompowali węgiel do atmosfery w ten sposób był przepełniony dżemem pączek.
Ta część mnie, która była pokoleniem Z, która ledwo pamięta 9 września, ale naprawdę pamięta krach finansowy z 08 roku i nie potrafi z całą powagą przypomnieć sobie czasów przed-społecznych mediów, które patrzyły na milenialsów z pewnego rodzaju przerażeniem. Byłem niemal pod wrażeniem werwy, z jaką samolubnie unikali łatwej jazdy przez życie, jaką dawali im rodzice, a jednocześnie naprawdę, naprawdę nie chciałam być taka jak oni.
Chciałem być częścią dobrego pokolenia, o którym publicyści pisaliby „to pokolenie, które nie wszystko schrzaniło!”. Chciałem być dobrą, małą młodą osobą, która myśli o przyszłości, o tym, co mogę zrobić dla mojego kraju i która myśli o czymś więcej niż tylko o sobie.
To był prawdopodobnie cały zgiełk spowodowany przez Ala Gore'a Niewygodna prawda to spowodowało, że zacząłem kwestionować etykietę, która została nałożona na moich rówieśników. Miałem zaledwie 10 lat, kiedy się ukazał, ale gdy go zobaczyłem kilka lat później, uderzył mnie widok dorosłego, prawdziwego boomera, wskazującego na innych dorosłych – polityków, dziennikarzy i biznesmenów, których słyszałem od moich rodziców narzekać, ale nigdy bym nie pomyślał, że potrafię wprost kłamać – i oskarżać im działania w złej wierze.
W odpowiedzi na Niewygodna prawda Uświadomiono mi, że ludzie negujący zmiany klimatyczne – ludzie, którzy sprzeciwiali się prawom wszechświata, którego mnie uczono, byli nie do podważenia – i jak często mieli do tego zachęty finansowe. I TO było pokolenie, które mówiło młodym ludziom, że rujnują gospodarkę.
Od tego czasu obserwowałem, jak moi rówieśnicy, moja siostra, kuzyni i różni przyjaciele, próbują przedzierać się przez dorosłość, nosząc ołowiane buty, które są w gospodarce boomu. Obserwowałem, jak walczą o pracę, gdy wyżu demograficzni odmawiają przejścia na emeryturę, przedzierają się przez brutalny rynek najmu tylko po to, by starsi właściciele nazywali ich chciwymi, których współcześni nie płacą im więcej niż płaca minimalna, gdy zrujnowane przez nich banki są ratowane przez rządy, którymi rządzą.
Widziałem postęp społeczny moich rówieśników w obszarach takich jak LGBT+ i prawa reprodukcyjne oraz walka z islamofobią, odwrócona przez pozornie niekończący się strumień osób z boomu wybieranych na urząd. Widziałem ich dusze zdruzgotane raz po raz, a kiedy znajdują pocieszenie w swoich rówieśnikach w Internecie i w kulturze memów, widziałem ich określanych jako ogłupionych technologicznie i oderwanych od rzeczywistości.
Teraz Gen Zer we mnie patrzy na milenialsów ze strachem z innego powodu. Strach, że my też będziemy tak źle scharakteryzowane.
Dlatego mem „w porządku boomer” jest dla nas tak ważny. Większość z pokolenia Z właśnie osiąga pełnoletność, zyskuje poczucie sprawiedliwości i zaczyna widzieć otaczający ich świat jasnym wzrokiem. Skutki tego widać w wigoru i furii, z jaką dzisiejsi nastolatki rzucili się do akcji afirmatywnej. Bunt wymierania, #strikeforschools, Hongkong: świat pulsuje obecnie od protestów. Nasz gniew na boomers trzymających się władzy, kiedy powinni byli przekazać pałeczkę lata temu (Trump to 73, na litość boską! 73!) i nasza determinacja, by zostać wysłuchanym, można sprowadzić do jednego małego, prostego zdania: „OK boom”.
https://twitter.com/vernelldaye/status/1191038292797489152
Dobra. Otóż to. Jesteś skończony. Nie musimy cię już słuchać. Jesteśmy wystarczająco dorośli, by przejrzeć wasze oświetlenie gazowe, jesteśmy wystarczająco dorośli, by formułować własne opinie, a wkrótce będziemy na tyle dorośli, by rzucić wam wyzwanie w sondażach. Nasi milenijni odpowiednicy już są. Twój czas w świetle reflektorów dobiegł końca, a dyskurs o zabieraniu czasu dobiegł końca.
Okej boomer to ostateczny cios: im więcej oburzony myśli kawałki i gniewne tweety z boomu reagują, tym zabawniejsza staje się riposta. Im dłuższa jest twoja tyrada o równości pokoleniowej oraz „wskazówki i informacje zwrotne oparte na… zgromadzona mądrość', których brakuje pokoleniu Z przez alienację boomerów, tym bardziej niszczycielski staje się powrót „w porządku boomer”.
Fakt, że boomersi nie do końca rozumieją, co oznacza „w porządku boomer”, jest trafny. Ciągle zmieniające się granice memehood zaczęły charakteryzować pokolenie, którego Izba Gmin nauczyła więcej absurdu niż Pinter czy Picasso iw obliczu tego musiała wybrać, czy się śmiać, czy płakać. Ale oto rzecz o memach: nie powinny być traktowane tak śmiertelnie poważnie. A stając się tak zdenerwowanym całą sprawą, podkreślając po raz kolejny, że po prostu tego nie rozumieją, boomersi w pewien sposób udowadniają słuszność memu. Po prostu nie rozumieją niczego wartościowego dla młodych ludzi.
Ostatecznie „w porządku boomer” to żart. A dobra komedia ma skłaniać do refleksji nad przywilejami i strukturami władzy, wydobyć na światło dzienne niedopowiedzenia. Ma służyć jako lodołamacz do rozmowy o rzeczach, które uważamy za oczywiste, o rzeczach, których nie kwestionujemy w kulturze i społeczeństwie, w którym jesteśmy głęboko zakorzenieni. Tak ten gatunek komunikacji międzyludzkiej działał od lat.
Ale jeśli boomers nalegają, aby wziąć w porządku, boomer osobiście – i hej, może powinni – wtedy odpowiem rzeczowo.
Boomers zdają sobie teraz sprawę, że ich pozycja jako najbardziej upartego i potężnego pokolenia na Ziemi dobiega końca i nie są z tego powodu zadowoleni. Przechodząc obok tweetów, próbujących zrównać słowo „boomer” ze słowem na „N” (komik John Mulaney stwierdził, że „jeśli porównujesz nikczemność dwóch słów i nie mówisz nawet jednego z nich, to jest to najgorsze słowo ' przychodzi mi na myśl) Megan Gerhardt napisała jedną z bardziej przemyślanych krytyków trendu dla NBC, gdzie argumentowała, że „jeśli możemy wyjść poza nasz defensywny sposób myślenia, te same różnice [między pokoleniami] niosą ze sobą niesamowitą szansę”.
Zasadniczo starsze pokolenie twierdzi, że po całym tym czasie rujnowania planety i wrabiania w to milenialsów, chcą „połączyć się” z pokoleniem Z, aby to naprawić. „Razem jesteśmy silniejsi” – wołają z całym przekonaniem komiksowego superłotra, którego właśnie przyłapano na wykonywaniu ich złowrogiego spisku i teraz próbuje przekonać bohatera, że przez cały czas byli po tej samej stronie.
W pewnym sensie mają rację. Jako pokolenia razem jesteśmy silniejsi. Pokolenie Z, milenialsi i pokolenie X stanowią znacznie ponad połowę populacji planety. Zamiast wycofywać się z systemu, po prostu przejmujemy kontrolę. A jeśli chodzi o „w porządku boomer”, jesteśmy absolutnie na tej samej stronie.