Pierwsza płeć była wrodzona. Wtedy była to konstrukcja społeczna. Potem było widmo. Teraz pokolenie Z całkowicie kwestionuje tę potrzebę.
Ostatnio konieczność ujawnienia się i zdefiniowania swojej seksualności zadała kolejny cios z rąk mało prawdopodobnej ikony kultury. Jeśli nie czytałeś o zjawisku wstrząsającym mediami, które było i jest w Wielkiej Brytanii Love Island (przyjmij się) tutaj), możesz prawdopodobnie sugerować z nazwy, że reality show nie słynie z przebudzenia. Grupa atrakcyjnych, samotnych osób cis/het próbuje stworzyć atrakcyjne pary cis/het, aby wygrać pieniądze.
Odświeżenie było więc zobaczyć, jak lekkie unikanie tych heteronormatywnych oczekiwań ze strony zawodnika i tancerza towarzyskiego z 2019 roku Curtisa Pritcharda było odświeżające.
Curtis otrzymał znaczną uwagę za swoje rzekomo „kobiece” zachowanie w serialu; wielokrotnie okazywał uczucie dla męskiego zawodnika Tommy'ego Fury'ego z ukradkowym buziakiem na ustach i pomimo tego, że skończył z wyspiarką Maurą Higgins, odpowiadał na niektóre szczerze porywcze pytania z The Sun o swojej seksualności, stwierdzając, że „nie wykluczy” żadnej formy miłości w swojej przyszłości.
Od tego czasu trwa debata w Love Island społeczności, czy te komentarze są wystarczające, aby oficjalnie zaklasyfikować Curtisa jako biseksualnego, czy nie. I ten argument całkowicie pomija cały punkt nieświadomego wkładu Curtisa w dominujący dialog pokolenia Z na temat seksualności.
Ostatecznie to, czego nauczyła nas społeczność LGBT+ Gen Z, kładąc nacisk na płynność, polega na tym, że obowiązek zdefiniowania siebie w odniesieniu do jakiejkolwiek binarnej po prostu wzmacnia binaryzm. Jeśli każdy, kto nie identyfikuje się jako hetero, jest zmuszony „wyjść”, oznacza to, że prostolinijność jest w jakiś sposób stanem spoczynku ludzkości i że odchylenie od niego musi być wyraźnie odgraniczone.
W rzeczywistości pokolenie Z uczy nas, że identyfikacja jako całkowicie heteroseksualna nie jest już normą.
Przynajmniej u wielu osób w wieku 15-23 lat w 2018 roku stwierdził, że pociągała ich więcej niż jedna płeć i nie identyfikowali się jako „wyłącznie heteroseksualni”. Wystarczy przyjrzeć się rodzajom treści, które konsumują młodzi ludzie, aby docenić, jak celowe akty włączenia (pracochłonne pole tykające w telewizji z 2010 roku) ustąpiły miejsca reprezentacji, która nawet nie czuje się wymuszona, alias Jules w Euforia.
Przecięcie kwestii społecznych i popkultury stworzyło pole, w którym ludzie mogą odkrywać swoją seksualność i tworzyć zupełnie nowe definicje tożsamości, odpowiadające ich potrzebom. Krótko mówiąc, gdzie ludzie mogą po prostu istnieć.
Dla niektórych członków pokolenia Z ten radykalny ruch w kierunku równych szans, w których wszystko, co legalne i wyrażające zgodę, sugeruje, że możemy zmierzać w kierunku społeczeństwa, które całkowicie znosi etykietki „mężczyzny” lub „kobiety”.
Ten ruch nazywa się „postgenderyzmem” i istnieje dłużej, niż mogłoby się wydawać. W 1979 r. Shulamith Firestone's Dialekt seksu argumentowała, że ostatecznym celem rewolucji feministycznej powinno być nie tylko eliminacja męskich przywilejów, ale samo rozróżnienie płci.
Postgenderyści argumentować że płeć jest arbitralnym i niepotrzebnym ograniczeniem ludzkiego potencjału i że wszyscy bylibyśmy o wiele szczęśliwsi, gdyby po prostu przestała istnieć. Biorąc pod uwagę radykalny potencjał zaawansowanych opcji wspomagania rozrodu, postpłciowi ludzie wierzą, że wszyscy ludzie postpłciowi będą mieli możliwość, jeśli zechcą, oboje donosić ciążę do porodu. i „ojcem” dziecka.
Logistycznie może się to wydawać skomplikowane, ale jest to po prostu naturalne rozszerzenie areny, na której już gramy. Pokolenie Z zasadniczo wyeliminowało już „prostopadłość”, więc dlaczego nie gender? Jeśli reprodukcja jest ostatnią pozostałą koniecznością płci, a to staje się nieistotne, to prawdziwe wymazanie plików binarnych jest tym, co pozwoli ludziom być tym, kim chcą i kochać tego, kogo kochają.