Grenlandia w końcu zakończyła swoje 50-letnie ambicje stania się terytorium produkującym ropę. W imię zmian klimatycznych wszystkie koncesje na poszukiwania zostały zawieszone bezterminowo.
Gdybyś miał wymienić najjaśniejsze oznaki zniszczenia planety przez ludzkość, stale topniejący lód Grenlandii z łatwością zrób pierwszą trójkę.
Umieranie w tempie szybszym niż kiedykolwiek w przeszłości 12,000 roku, stoimy przed bardzo realną perspektywą utraty całego regionu w ciągu następnego tysiąclecia.
Pod koniec stulecia całkowita utrata lodu może spowodować wzrost poziomu morza o 2–10 cm – to znaczy, jeśli nie uda nam się znacznie zmniejszyć emisji dwutlenku węgla.
Bogate zasoby ropy Grenlandii
Te obawy zostały wcześniej zaostrzone przez byłego prezydenta USA Donalda Trumpa, który przy wielu okazjach mówił o możliwości wykorzystania potencjalnego „bogactwa mineralnego” Grenlandii. Na szczęście zarówno Grenlandia, jak i Dania szybko odrzuciły Stany Zjednoczone propozycja w 2019 roku.
Badania geologiczne od dawna sugerowały, że północno-wschodni obszar Grenlandii skrywa równowartość ponad 30 miliardów baryłek ropy.
Jednak ze względu na drastyczne wahania wartości ropy i ogromne koszty pracy na wrażliwych wodach Arktyki, firmom trudno jest osiągnąć jakikolwiek zysk. W związku z tym rzadko składane są oferty finansowe w celu nabycia terytorium.
Mówiąc to, zawsze istniała obawa, że gigant paliw kopalnych, taki jak Shell, Chevron lub ExxonMobil, w końcu wkroczy i zacznie drążyć szybko zanikający krajobraz.
Dopiero w zeszłym miesiącu to półwiecze stresu zostało ostatecznie złagodzone.