W najnowszej historii głosowanie na Partię Zielonych wydawało się niemal aktem protestu. Jednak w miarę jak stanowisko Partii Pracy w kwestiach społecznych staje się mniej jasne, młodzi ludzie są kuszeni postępową polityką słabszych.
Czy jest perspektywa końca dwupartyjnej polityki w Wielkiej Brytanii? Choć wydaje się to mało prawdopodobne w najbliższej przyszłości, gdy zbliżamy się do ważnych terminów klimatycznych, pojawiają się oznaki, że Partia Zielonych może stać się czymś w rodzaju czarnego konia.
Historycznie, głosowanie na Zielonych w bitwie pomiędzy Niebieskimi i Czerwonymi było powszechnie uważane za akt protestu – prawie podobny do zepsucia karty do głosowania z powodu braku idealnych wyborów.
W obecnej sytuacji Partia Zielonych ma tylko jednego posła w parlamencie i od czasu powstania w 1990 r. nie było szans na utworzenie rządu większościowego, co nie było zamierzone.
Po raz pierwszy jednak wydaje się, że mogą wiać wiatry zmian. Polityka ekologiczna jest nieustannie dyskutowana w miarę odliczania czasu do katastrofy klimatycznej, a temat jest stale poruszany w mediach głównego nurtu.
Jesteśmy też świadkami bicia rekordu fale gorąca każdego lata, co szybko uświadamia ludziom, że tak, globalne ocieplenie jest problemem.
Ponieważ polityka ekologiczna staje się coraz mniej nisza dla progresywności, a bardziej priorytetem – szczególnie dla młodzież – czy możemy oczekiwać od Partii Zielonych bardziej wpływowej obecności w obecnym krajobrazie politycznym?
Dane pozwalają na ostrożny optymizm. Pomiędzy wyborami parlamentarnymi 2017 a 2019 udział głosów na Partię Zielonych wzrósł ogromnie 65%, co było zdecydowanie największym wzrostem na każdej imprezie.
To też nie była jednorazowa anomalia. Od tego czasu partia została przegłosowana, aby poprowadzić Brighton and Hove i Lancaster (w trakcie wybory samorządowe w maju ubiegłego roku) i jest w koalicjach z 13 innymi władzami. Nie wątpcie, ludzie jest są zaniepokojeni klimatem i chcą pilnie podjąć działania.