Po pandemii wkroczyliśmy w erę całkowitego poddania się, dzikości i ułudy. Kontynuując wymianę norm społecznych na bezkompromisowe wyzwolenie, dlaczego nie dorzucić porzucenia naszego uczucia zakłopotania?
Czy to ja, czy wydaje się, że nowa zmiana osobowości pojawia się prawie co tydzień, odkąd ograniczenia zaczęły słabnąć i jakoś znaleźliśmy się w świecie po pandemii?
Nie jest to aż tak zaskakujące, biorąc pod uwagę, jak bardzo wyczerpani psychicznie jesteśmy w obliczu nieustanne złe wieści. Więc nie powinniśmy naprawdę obwiniać siebie za uleganie stałemu wzrostowi w nihilizm, kultura antyhumusowa, dzikość, poddannia, złudzenie to ostatnio przejęło internet.
Jednak podczas gdy wiele z tych trendów zachęca nas do odrzucenia tego, czego nas nauczono i „poddania się”, żaden nie posunął się tak daleko, aby całkowicie przepisać zasady.
W tym momencie wkracza nasza następna era wyzwolenia, która sprawia, że zastanawiamy się, dlaczego w ogóle myśleliśmy, że konieczne jest zachowywanie się inaczej.
Co to jest, pytasz? Jeśli znasz często udostępniany mem o krowie spoglądającej na morze obok słów „Jestem wzdrygnięty, ale jestem wolny”, być może wiesz.
Chodzi o porzucenie poczucia zakłopotania, posiadanie własnej niezręczności i po prostu pozwalanie innym ludziom robić swoje.
Zobacz ten post na Instagramie
W dzisiejszych czasach bycie „wykrzywianym” – niezależnie od tego, czy dotyczy to własnych działań, czy cudzych – jest dość nieuniknione.
Dla mnie (niezależnie od tego, jak bardzo staram się to stłumić), pojawia się najbardziej agresywnie, kiedy mówię coś bez zastanowienia, kiedy jestem czytany lub kiedy przewracam się publicznie.
W Twoim przypadku może to być wywołane przez cokolwiek: niechętne uczestnictwo w rozmowie z rodzicami na temat seksu, przypadkowe polubienie posta na Instagramie swojego byłego, splątanie języka przy zamawianiu kawy lub konieczność biegania do autobusu.
Wyraźnie, warować jest wszędzie. Dlaczego więc na Ziemi jesteśmy przez to tak pochłonięci?
Jest to prawdopodobnie wynikiem mediów społecznościowych i wszechobecnej możliwości bycia inwigilowanym, co przez lata tylko podniosło nasz poziom samoświadomości.
Zbiorowo winni za wkupienie się w tę z natury toksyczną narrację, jeśli nie obsesyjnie leczymy lub cenzurujemy to, co przesyłamy, aby zapobiec osądzającym komentarzom, chowamy się za naszymi ekranami i po cichu krytykujemy tych, którzy mają wystarczającą pewność siebie, by być bez skrupułów sobą.
Jeśli możesz z ręką na sercu powiedzieć, że jesteś z tego zwolniona, podziwiam cię.
Nie twierdzę, że bycie nadmiernie świadomym tego, jak się prezentujesz, jest Wrongs.
W rzeczywistości, jak wszystkie emocje, wstyd był kiedyś niezbędny dla naszego przetrwania jako ludzi – pomógł nam przynależeć.
„Wstyd oznacza, że pracujemy wspólnie”, podcaster Kate Campbell mówi Vice. „Gdybyśmy go nie mieli, wszyscy biegalibyśmy w kółko, zabijając się nawzajem. Ponieważ oczekujemy, że będziemy oceniani przez grupy ludzi, staramy się unikać bycia ocenianym i chcemy być częścią zespołu”.